Zła sukcesja boli najbardziej – 7 grzechów głównych przekazania firmy

Sukcesja w firmie rodzinnej to proces, który decyduje o tym, czy dzieło życia właściciela przetrwa próbę czasu, czy stanie się trampoliną dla kolejnego pokolenia, czy balastem. Niestety, wiele polskich firm wpada w te same pułapki. Oto siedem grzechów głównych, które najczęściej prowadzą do nieudanej sukcesji i których można, a wręcz trzeba, unikać.

Grzech zaniechania – brak planu sukcesji

Właściciele firm odkładają często temat sukcesji „na później”, tłumacząc się brakiem czasu, niepewnością co do przyszłości albo nadzieją, że problem rozwiąże się sam. To złudne poczucie bezpieczeństwa kończy się zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie – w przypadku nagłej choroby, śmierci lub konieczności wycofania się z działalności. Brak planu oznacza paraliż decyzyjny, walki o władzę, a często też konieczność sprzedaży firmy po zaniżonej wartości. Tymczasem sukcesję należy planować z wyprzedzeniem, etapami, z udziałem doradców prawnych, finansowych i, co równie ważne, członków rodziny.

Grzech milczenia – brak rozmowy z rodziną i kluczowymi osobami

Właściciel często wie, co „chciałby zrobić”, ale nie mówi o tym nikomu. Tymczasem sukcesja, choć oparta na dokumentach, zaczyna się od rozmowy. Z sukcesorem, z rodzeństwem, z małżonkiem, z partnerami biznesowymi. Zatajanie decyzji lub pozostawianie ich „w domyśle” rodzi napięcia, rozczarowania, a w skrajnych przypadkach nawet rodzinne wojny. Kluczowe osoby mają prawo wiedzieć, jaka jest wizja przyszłości firmy, jaka będzie ich rola i czego się od nich oczekuje. Szczerość, choć czasem trudna, buduje zaufanie i pozwala uniknąć późniejszych konfliktów.

Grzech improwizacji – działania bez strategii i struktury

Niewystarczające przygotowanie formalne to grzech powszechny. Właściciele przekazują udziały dzieciom, nie mając uregulowanej kwestii głosów, nie tworząc polityki właścicielskiej ani mechanizmów nadzoru. Skutkiem są firmy, w których wszyscy mają coś do powiedzenia, ale nikt nie ponosi odpowiedzialności. Dobra sukcesja wymaga przemyślanej architektury: odpowiedniego doboru formy prawnej, uregulowania zasad głosowania i wypłat, a także powołania organów nadzoru i zarządu z jasnym podziałem ról. Bez tego, firma staje się teatrem nieporozumień i wzajemnych pretensji.

Grzech niesprawiedliwości – brak jasnych zasad podziału majątku

Najtrudniejsze emocje budzi zasada: „po równo” nie znaczy „sprawiedliwie”. Jedno z dzieci pracuje od lat w firmie, buduje jej wartość, a po śmierci rodziców dostaje tylko 1/3, bo „wszyscy jesteście dziećmi”. Takie sytuacje rodzą frustrację, poczucie krzywdy i często kończą się przed sądem. Dobry plan sukcesji musi uwzględniać nie tylko prawa, ale także zasługi i zaangażowanie. Niezaangażowane dzieci mogą otrzymać majątek pasywny (np. nieruchomości), zaangażowane – firmę operacyjną, z prawem jej dalszego prowadzenia. Najgorszy scenariusz to ten, w którym wszystko „rozpływa się” bez myślenia o konsekwencjach.

Grzech pochopności – wybór niewłaściwego sukcesora

Decyzja o tym, kto ma przejąć stery, bywa podejmowana zbyt emocjonalnie: „bo najstarszy”, „bo chce”, „bo na nikogo innego nie mogę liczyć”. Tymczasem sukcesor powinien być przygotowany – kompetencyjnie, psychicznie, relacyjnie. Nie ma nic gorszego niż dziecko wrzucone na głęboką wodę, bez autorytetu i wsparcia. Warto spojrzeć na sukcesję jak na proces menedżerski, z okresem wdrożenia, planem mentoringu, i, jeśli potrzeba, udziałem zewnętrznego zarządu w okresie przejściowym. Lepiej poczekać kilka lat, niż zniszczyć firmę pochopną decyzją.

Grzech braku profesjonalizacji – mieszanie ról i emocji

Rodzinność nie może być wymówką dla braku profesjonalizmu. Zdarza się, że po przekazaniu firmy właściciel wciąż „rządzi z tylnego siedzenia”, torpedując decyzje swojego następcy. Do zarządu trafiają często osoby z rodziny, które nie mają żadnych kompetencji. Sukcesja wymaga jasnych ról: właściciel powinien mieć głos właścicielski, nie operacyjny. Członkowie rodziny, jeśli są zaangażowani, muszą spełniać te same wymagania, co zewnętrzni pracownicy. Inaczej firma zamienia się w rodzinny folwark, z którego najlepsi ludzie po prostu odejdą.

Grzech ignorancji – lekceważenie skutków podatkowych i prawnych

Sukcesja to nie tylko emocje – to także konkretne przepisy, podatki i zobowiązania. Błędy popełnione na tym etapie mogą kosztować miliony. Brak analizy skutków podatkowych darowizn, spadków, czy zmiany struktury właścicielskiej to ogromne ryzyko. Nieprzemyślany testament, błędnie sporządzona umowa darowizny, czy brak zabezpieczeń w razie rozwodu lub śmierci może zniszczyć majątek budowany przez pokolenia. Warto skorzystać z pomocy doradców: prawników, podatkowców, planistów sukcesyjnych, by mieć pewność, że nie zostawiamy po sobie tykającej bomby.

Sukcesja to inwestycja w przyszłość – nie można jej robić „po kosztach”

Zła sukcesja boli. Niszcząc relacje, podważając autorytet sukcesora, doprowadzając do rozpadu firmy lub rodziny. Warto uczyć się na cudzych błędach i zadbać o to, by plan sukcesji był świadomy, profesjonalny oraz spójny. Dobrze przygotowana sukcesja to nie koniec, to nowy początek.

Doradca firm rodzinnych z 30.letnim doświadczeniem


Scroll to Top